Wkurzały mnie. Ciągle podgryzały i drapały.
- Spadajcie. - Mruknąłem warcząc i oddawając.
Użyłem żywiołu ognia żeby ich odstraszyć. Rzuciłem w ich stronę kulą ognia.
Od razu zaczęły uciekać.
- Małe, podstępne... - Nie dokończyłem bo usłyszałem cichy pisk..
W krzakach zobaczyłem schowanego poobijanego szczeniaka.
- To szczenie. - Stanąłem nieruchomo. Jakby mnie zamroziło.
- Gratulacje za spostrzegawczość. - Rzuciła i podeszła do szczeniaka. - Jest zmarznięta, głodna i przerażona. Trzeba zabrać ją do szamana.
- Tak, tak..
Chwila ciszy. Melody patrzyła na mnie.
- No co? - Spytałem w końcu.
- Weź ją.
- Ale..
- Co jest? To tylko szczenie..
- No bo ja..
- Assuva po prostu ją weź.
- Boję się! - Warknąłem. Po chwili zrozumiałem co powiedziałem. - Zapomnij. - Rzuciłem.
- Boisz się szczeniaka?
- Nie... tego że przez przypadek mogę go puścić lub zranić.. Nie mam wyczucia... - Powiedziałem niechętnie..
<Melody?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz